Popularne artykuły

Z życia wzięte.
Blogi Treningowe

Z życia wzięte. 

Booo… mi się chce! Tak, chce mi się trenować. I mam z treningami duże plany. Może powiem inaczej. Mam duże plany związane z moją blogerką sportową i okołosportową pasją.

Dla mnie planowanie i dążenie do realizacji planów, to coś nowego. Większą część mojego życia spędziłem na spontanie. Efekty w związku z tym „spontanicznym” były różne. Były to bardziej wtopy niż dobroć. Dotarło w końcu do mnie, że planowanie, to podstawa. Kiedy biorę myszkę w dłoń, kiedy otwieram plik w exelu i zaczynam wklepywać skrupulatnie podpunkty, określam swoje cele. To już jest coś więcej, niż tylko pasja. Tak myślę. Mało tego, jeżeli jedna z komórek wypełniona jest wpisem o planie treningowym, to już jest kosmos. Kiedy zaś kolejną komórkę wypełnia plan treningowy dla Twojego podopiecznego, to już jest wszechświat.

Kiedy spełniają się marzenia, mimo życiowych i ludzkich kłód pod nogami, mimo własnych błędów i tych, w których pomogli oszuści i złodzieje małych marzeń i pomysłów - staję na wysokości zadania. Przerabiam wtedy ten cały ból w pot i łzy, które prowadzą mnie do zwycięstwa.

 

O! To się rozpisałem jak zwykle, nie na ten temat, na który chciałem pisać w czasie przerwy w pracy. Przecież planowania własnego życia, to też jest ciekawy temat. A każdy z nas wykorzystuje przerwę w pracy na co chce. Ja ten poświęcam go na przelogowanie się do systemu prywatnego. Posilam się i jednocześnie piszę, piszę dla Was! Ot, taki moment odskoczni od cyferek w pracy. Chcieć - to móc. Czas przejść do rzeczy.

Po przymusowej pauzie, zadomowiłem się już na dobre w treningowym trybie. Odczuwam, jaką stratę w kondycji, sile i wyglądzie odnotowałem z powodu sportowej absencji. Początkowo nie odczuwałem tego. Wiecie - miałem głód treningu, chęć robienia czegokolwiek. Jednak, po kilku dniach, kiedy chciałem wejść na większe obrotu, niestety okazało się, że to jeszcze nie ta pora. Jeszcze nie ten czas, i ogólnie słabo jest, a na pewno dużo słabiej niż przed długą przerwą chorobową. Mimo niedogodności tlenowych, staram się zwiększać nasilenie treningowe, pamiętając przy tym o odpoczynku. Z racji przygotowań do biegu na 14km, więcej biegam, a mniej pojawiam się na macie. CrossFit z uwagi, na poszukiwanie nowego klubu do treningów, na ten moment odpuściłem do zera. Ale treningów na świeżym powietrzu z użyciem obciążenia nie odpuszczam. Wykroki, przysiady, podciąganie - to nadal u mnie codzienność.

Fajną odskocznią będą zaplanowane na czerwiec kursy i szkolenia, które od dawna odkładanym na później.

W miniony czwartek, w klubie Grappler Grudziądz, odbyło się seminarium z Krzysztofem Krisem Michalakiem. Skoro Kris, to nie mogło być inaczej, jak praca parterowa z zamkniętej gardy. Tak też było w ciągu dwóch godzin treningu. Przerobiliśmy kilka myczków z zamkniętej gardy. Jak wiecie, Kris jest jednym z trenerów i zawodników Piranha Grapling Gdynia. To, co za tym idzie: jedną z technik musiało być przejście z gardy do… nie będzie niespodzianki… nogi i kończenia taktarovem. Technika ta skuteczna jest oczywiście z przejściem do skrętówki, co Piranie lubi najbardziej. Z Krisem zetknąłem się jakiś czas temu. Jednak dopiero teraz, w Grudziądzu, miałem okazję zamienić z nim kilka zdań. Świetny gość. Jego siłę było mi dane poczuć dwukrotnie podczas sparingów w Gdańsku. Krzysztof jest czarnym pasem BJJ, zawodnikiem i sędzią podczas zawodów.

To na tyle dzisiaj (przerwa dawno się skończyła, muszę tą chwilę odpracować… ale napisałem to, co chciałem). Pozdrawiam ludki!

Related posts

Dodaj komentarz

Required fields are marked *